Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Relacje | Muzeum Te PApa w Stolicy - nie można przegapić!!! plus o prawie odholowanym camperze

Muzeum Te PApa w Stolicy - nie można przegapić!!! plus o prawie odholowanym camperze

Nowa Zelandia zdjęcie: Muzeum Te PApa w Stolicy - nie można przegapić!!! plus o prawie odholowanym camperze

fot. * JOanna

A więc dziś – zgodnie z planem o dziwo – zawitaliśmy do muzeum Te Papa. Ma ono opinię najlepszego muzeum w NZ. I nic dziwnego. To nawet nie jest muzeum – to 6 godzinna wyprawa edukacyjna po historii i przyrodzie tego kraju.

Absolutnie fenomenalne rozwiązania, bardzo interaktywne i oczywiście multimedialne. Nie ma sensu wymieniać wszystkiego – z tego co zostało nam w głowach:

- ponieważ trzęsienia ziemi stanowią ważny element NZ – zarówno katastrofy jakie ich spotkały , jak i cały system reagowania – jest temu poświęcony spory dział. I hitem jest domek, do którego się wchodzi i przeżywa się 3 minutową symulację trzęsienia ziemi.

- oczami owcy – owce oczywiście  też są niezmiernie ważne z punktu widzenia gospodarki i tradycji, choć niestety eksport wełny drastycznie spadł, więc poświęcony jest im cały dział – a więc oczami owcy to 5 krótkich filmików nakręconych w taki sposób, że na głowie owcy zamontowano kamerkę J najbardziej wzruszył mnie filmik o szukaniu małej owieczki – dziecka. Patrząc na to, co sfilmowała kamerka, widać popłoch i stres matki gdy nie widzi swojego dziecka.

- Maorysi – bardzo przygnębiająca była mapa, która pokazała, jak Europejczycy odebrali im w zasadzie 99 % ziemi w  NZ i to w zasadzie w ciągu 14 lat XIX wieku…… to co było tutaj wyjątkowe, to narzędzia i sposób obróbki Jadeitu – zielonego kamienia, który stanowił bardzo ważny element życia Maorysów – robili z niego wytwory sztuki, ale i narzędzia codzienne – dziś głownie robi się plastikowe podróbki oraz bardzo drogą, pamiątkową biżuterię.

- I na koniec- pokoik ciekawy z naszego punktu widzenia, jako turystów. Otóż należy znaleźć szkodniki, przedostanie się których do raju powoduje szkody, które też są opisane. Pokoik udaje ładownię statku. I tam można zobaczyć (sztuczne)  robaki w owocach, korniki, pająki, mole. Bardzo to było fajne, gdyż uzmysławia, skąd tak poważne kontrole na granicach. Dlaczego nie można wwieść owoców właśnie czy sprawdzają namioty lub drewniane rzeczy. Że nie jest to wymierzone w przybyszów, ale wynika z dbałości o własny kraj. 

- wątek polski – tak tak!  Ale w jakim kontekście… otóż nagle widzę w dziale o  migracji napis „polish children” i zdjęcia z obozów koncentracyjnych (tak myślałam). Otóż okazało się (przepraszam za ignorancję, nie wiedziałam tego, a wy?) że gdy polskie rodziny wracały z wywózki na Syberię, te które udało się ratować po drodze, zostawały przewożone do Teheranu i stąd do różnych krajów , gdzie otrzymywały status uchodźcy. NZ wtedy zaopiekowała się 7 000 dzieci  z Polski. Nieżle pojechać na drugi koniec świata aby się dowiedzieć takiej historii….

Były jeszcze ekspozycje o zwierzętach, roślinach, wulkanach, malarstwie, sztuce... zajęło nam 6 godzin zwiedzanie, więc wyobraźcie sobie to bogactwo.    A – i co ważne. Można tu spotkać cały przekrój wiekowy. Od rocznych dzieci (i nikomu nei przeszkadza że biegają na boso i hałasują) po bardzo sędziwych emerytów. I to jest tu super, że o każdego potrafią zadbać – nawet dla niepełnosprawnych mają przygotowane wózki elektryczne, aby łatwiej im było zwiedzać. To jest też fajny motyw by zachęcać dzieciaki do nauki i odkrywania – a nie wciąż grzecznie, po cichu i z nastawieniem na odbiór tylko.

Warto było jechać do stolicy, aby to zobaczyć. Polecam też innym jeśli tylko będziecie w Welington. Oczywiście muzeum jest bezpłatne. 

Tuż obok muzeum – między nim a marketem New World – jest super sklep z pamiątkami. Można dużo tam dostać. Ceny są wszędzie podobne.

No ale żeby nie było nam też potem nudno okazało się, że źle zaparkowaliśmy i gdyby nie było nas jeszcze z godzinę, to by nam holowali auto….. fajny mają system sprawdzania jak długo auto stało – na oponie co godzinę spacerujący ochroniarz robił 1 kreskę. Wyobrażacie sobie jak porysowana była nasz opona :)  i że w zasadzie nie mieliśmy po co dyskutować?

 

Nocleg:  na dziko, przy głównej drodze. Masakra – hałas straszny, pomimo nocy dużo ciężarówek. W ogóle się nie wyspałam ;/ w przeciwieństwie do Jacka, który nic nie słyszał….

 no i jednak  bardzo ciężko prowadzić na bieżąco  zapiski z wyjazdu. Mnóstwo się dzieje, a wieczorami o 21 padamy ze zmęczenia…


Słowa kluczowe dot. tej treści:
wellington Te_papa muzeum

Komentarze

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.