Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Relacje | Idylliczna Waiheke czyli kobieca opcja w okolicach Auckland w Nowej Zelandii

Idylliczna Waiheke czyli kobieca opcja w okolicach Auckland w Nowej Zelandii

Nowa Zelandia zdjęcie: Idylliczna Waiheke czyli kobieca opcja w okolicach Auckland w Nowej Zelandii

Zdjęcie Waiheke Island fot. * Redakcja

Waiheke Island Nowa Zelandia. Idylla, miejsce magiczne, niczym raj w porównaniu z Auckland, które zostawiamy za plecami płynąc na rajską wyspę. Dziwi Cię ten opis? Może jesteś facetem tak jak ja? Tak widzi Waiheke Island kobieta i mi się ten sposób widzenia całkiem podoba tylko muszę się go nauczyć albo dać się prowadzić jak ślepiec. Bez znaczenia, bo jest pięknie.

Na NZHerald znalazłem artykuł, którego autorką jest Rebbecca Kamm „Waiheke: Ladies at leisure on an isle idyll”. Tytuł brzmiał tak intrygująco, że postanowiłem przeczytać go od deski do deski bo nie mogłem pojąć jak Waikeke Island można widzieć jako idylliczną wyspę. Okazuje się, że można i mi ta wizja też się spodobała tylko musiałem szerzej „otworzyć oczy”.

Podczas podróży do Nowej Zelandii odwiedziłem Waiheke. Była to nasza pierwsza w krainie Kiwi podróż promem. Przyznam, że na kolana mnie nie powaliła, nawet retrospekcja po latach nie dawała mi wrażenia, że byłem w miejscu niezwykle pięknym i wartym głębszej refleksji. Dlatego postanowiłem przeanalizować tekst Rebeki, przypomnieć sobie czy Monika, moja współtowarzyszka podróży była zachwycona a jeśli tak to dlaczego. I na końcu, dlaczego przez moje męskie spojrzenie ominęło mnie coś co było warte znacznie więcej niż się wydawało i jak uniknąć tego w przyszłości aby nie tracić ukrytego piękna z oczu.

Jak zauważa autorka oryginału wyspa położona nieopodal Auckland ma specyficzny mikroklimat a leżąc w zatoce pośród wielu wysp współdzieli go z innymi. Na czym polega fenomen. Otóż kiedy nad Auckland kłębią się chmury nad Waiheke świeci słońce. Przyznam, że tego nie zauważyłem. Jak dla faceta ot po prostu pogoda, tam padało, tu świeci Słońce. Trzeba by zapytać meteorologów czy jest to fakt czy tylko złudzenie autorki ale nawet jeśli to tylko przypadek Rebeka to zauważyła. Jest też coś ważniejszego. Urzekło ją coś prostego, coś co facetowi jak ja umknęło a szkoda bo sposób podejścia do zaistniałej sytuacji autorki jest znacznie bardziej barwny i romantyczny a to zwiastuje chociażby możliwość większego zaangażowania emocjonalnego w wykonywane zdjęcia na wyspie. Ten argument do mnie jako pasjonata fotografii przemawia idealnie. Tak, tak Panowie. Panie widzą świat barwniej niż my. Wniosek. Obserwuj kobiety wokoło, traktuj je jak swoje dodatkowe zmysły a może uchwycisz więcej. Jeśli nie to i tak nic nie tracisz.

Sama Waiheke to faktycznie świetnie zorganizowana wysepka z wieloma atrakcjami praktycznie dla każdego i w każdym wieku. Można tam popływać na desce, z maską, na żaglówce, kajakiem, pobyczyć się na plażach z czego jedna, Onetangi ma 2,5 km długości, jest szeroka i piaszczysta. Plaże jest więcej, praktycznie tyle ile zatoczek więc, możesz znaleźć coś dla siebie. Można wypożyczyć rower lub skuter i przemknąć z jednego krańca na drugi bez większego wysiłku w kilka godzin. W kilka godzin można też przemieszczać się lokalnym autobusem, hop in - hop off, uwielbiam to. Jest sporo ścieżek do spacerowania zarówno w poprzek jak i dookoła wyspy dzięki czemu można podziwiać jest zakątki jak urocze małe zatoczki z zakotwiczonymi jachtami, niewielkie osiedla domków parterowych z miniaturowymi ogródkami czy piękne winiarnie z eleganckimi wjazdami, alejkami, dziedzińcami, architekturą i rozległymi plantacjami winogron z elegancko przystrzyżoną trawą. Winiarnie to chyba element najbardziej idylliczny na Waiheke. W odpowiednim oświetleniu nawet facet to zauważy.

Jedno czego zawsze żałuję kiedy jestem w nowym miejscu to, że nie zawsze udaje nam się tam zostać na noc tam gdzie byśmy chcieli. Czasami aby zrealizować założony plan śpi się tam gdzie należy a nie tam gdzie mogłoby być przy najmilej. Podróż z ograniczonym terminem długości niesie ze sobą ten dyskomfort, a na Waiheke podobno warto spędzić noc lub dwie. Wyspa daje możliwość spędzenia nocy w najróżniejszych warunkach, od pól namiotowych przez apartamenty z własnym wyżywieniem, gdzie posiłki przygotowuje się w świetnie zagospodarowanych kuchniach, po eleganckie hotele. W Większości form zakwaterowania oferuje również miejsce na grilla co w Nowej Zelandii można uznać za standard biorąc pod uwagę nowozelandzkie zamiłowanie do grillowania. Czyżbyśmy mieli coś wspólnego? Tak, ale tylko zamiłowanie. Jak wspomina Autorka warto zainwestować w nocleg w apartamencie. Daje to swobodę wyboru kiedy i gdzie jemy oraz, co ważne dla budżetowych turystów oszczędność gdyż ceny konsumpcji w lokalach nie różną się od cen w Auckland. W dobrej winiarni zapłacisz jeszcze więcej ale warto, szczególnie za obiad na tarasie z widokiem na pagórki pełne krzewów winnych rozciągające się od podnóża wzgórza na którym położna jest winnica aż po horyzont to widok wart sporych pieniędzy, szczególnie kiedy człek syty a w głowie miło szumi nowozelandzkie winko. Podsumowując ten temat. Baranina była wyśmienita, wino przednie a rachunek nas nie zaskoczył bo przecież ceny są w karcie. Było warto.
Co do winiarni to nie można przegapić wizyty na wycieczce z testowaniem wina. Nie jest to impreza dla znawców, wręcz przeciwnie i nikt się tego nie wstydzi – dla laików. Można tu nie tylko spróbować różnych gatunków win o różnym smaku, zapachu, kolorze ale dowiedzieć się dlaczego takie są, dlaczego takie mają być i dlaczego nie powinny być inne bo jeśli są to znaczy, że to ocet a nie wino. Rebeka dowiedziała się np. że 2010 Rosé Methode Traditionelle to wino musujące wyprodukowane z winogron rosnących wyłącznie na Waiheke - podobno. Najcenniejsza nauką była jednak wiadomość, że im mniejsze bąbelki tym szlachetniejszy trunek. My z kolei dowiedzieliśmy się dlaczego większość nowozelandzkich win ma metalowe nakrętki a nie korek. Otóż korek jest tak popularny w Europie, że praktycznie rozchodzi się na pniu i dla Nowej Zelandii nie starcza, nie tylko dla niej zresztą. Opracowana w Nowej Zelandii metoda zakręcania win okazała się nawet lepsza od ich korkowania więc dla konsumenta, żadna strata. Czy to tylko chwyt PR-owy czy prawda nie mnie sądzić bo jak byłem laikiem w kwestii win przed wycieczką tak jestem nim do dziś tyle, że o kilka faktów z wiedzy fachowej bogatszym. Jednak warto było się wybrać, posłuchać świetnie prowadzącego someliera i skosztować różnorodnych trunków.   

Ostend Market. Rebeka miała to szczęście, że nocowała na wyspie a wczesnym porankiem udała się na bazarek spotykając budzących się do życia mieszkańców i artystów dla których wyspa stała się domem. Fajne jest to, że większość turystów opuszcza wyspę wraz z ostatnim promem więc wieczór staje się bardzo lokalny. Taki sam jest poranek gdyż prom wypływa z Auckland dość późno jeśli weźmiemy pod uwagę, że na wyspie wstaniemy wystarczająco wcześnie aby obejrzeć wschód Słońca. Wczesnym rankiem można na bazarze spotkać mieszkańców na porannej kawie, spokojnie porozmawiać, poczuć urok miejsca. Lokalne bazary powinny być obligatoryjnym punktem każdego wypadu. Mają swój urok. Kiedy Rebeka odwiedziła Ostend Market było akurat przed świętami więc możecie sobie wyobrazić ogrom dobrodziejstw i dla oka i dla podniebienia. Kiedy my odwiedziliśmy Waiheke trafiliśmy na niecodzienny spektakl. Panie zorganizowały wyprzedaż odzieży damskiej z jednego butiku w postaci pokazu mody. Poprzebierały się same, przyodziały koleżanki i paradowały na czerwonym dywanie. Publika szalała. Towar sprzedawał się świetnie bo sprzedaż zorganizowana była w postaci aukcji. Kobitki licytowały jedna przez drugą a jaki miały przy tym ubaw! Dla faceta nic specjalnego, ot baby poprzebierane w dziwaczne łaszki, ni przykleił ni przyłatał a kobiece oko widziało coś więcej. Monika nie bacząc na moje zniechęcenie zatrzymała nas tu na dłuższą chwilę, dzięki temu udało mi się zrobić kilka zdjęć. Dzisiaj wspominam to z uśmiechem na twarzy, warto było zostać tam 10 min dłużej – dzięki kobiecemu spojrzeniu. Pędźmy dalej po tej babskiej wyspie.

Rebeka wraz z babcią odwiedziły podczas swojego pobytu Waiheke Museum and Historic Village gdzie można zobaczyć rekonstrukcje chałup wraz z izbami, które niegdyś stały na plaży, wioskę z lat trzydziestych ubiegłego wieku i oryginalne więzienie z Waiheke.
Dla osób poszukujących wrażeń artystycznych warty odwiedzenia jest centrum sztuki gdzie znajdziecie teatr, kino, galerię sztuki a także Whittaker’s Musical Museum z kolekcją antycznych instrumentów muzycznych.

Po tych wszystkich atrakcjach, spacerach po wyspie, porannej wizycie na bazarku i rozmowach przy kawie z mieszkańcami, niecodziennym pokazie mody, wizycie w muzeach i centrum sztuki, późnym obiedzie w winiarni gdzie można się zapomnieć i spędzić całe popołudnie i wieczór, lądujemy na tarasie naszego apartamentu z widokiem na morze, otwieramy kolejną butelkę nowozelandzkiego wina i konsumujemy bajecznie kolorowy zachód Słońca nad naszą zatoką. A w około słychać szum fal delikatny świst wiatru. Daleko na horyzoncie przebija się co jakiś czas światełko ze SkyTower pogrążonego w chmurach.

W taki oto sposób ze zwykłej wyspy, komercyjnej atrakcji turystycznej, trafiamy na idylliczną wyspę w której nie jeden artysta się zakochał, spędzamy tu magiczny weekend dzięki Rebece Kamm, która pozwoliła mi spojrzeć na Waiheke kobiecym okiem.




Słowa kluczowe dot. tej treści:
waiheke island, auckland, wycieczka nowa zelandia

Komentarze

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.