Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Relacje | White Island

White Island

Nowa Zelandia zdjęcie: White Island

White Island fot. * Marti

White Island została tak nazwana przez kpt. Cooka, bo z oddali, przez unoszące się nad nią dymy, wyglądała na białą . Znajduje się ona 48 km od wybrzeża Wyspy Północnej.

White Island to nieduża wysepka oddalona od wybrzeża Nowej Zelandii o 48 kilometrów. Nie jest to jednak zwykła wysepka, a aktywny wulkan, nad którym unoszą się kłeby siarkowych oparów i który stale monitorowany jest przez sejsmologów.

Najbliższą miejscowością na lądzie jest Whakatane i to stamtąd organizowane są rejsy i wycieczki (nawet helikopterem, jak ktoś lubi - ponoć również z Rotoru'y) na wyspę. White Island jest obecnie w rękach prywatnych i stanowi rezerwat przyrody. Niegdysiejsze próby pozyskiwania stamtąd surowców zakończyły się nieprzyjemnymi wypadkami i ogólnie okazały się mało opłacalne. Obecnie nie mieszka tam nikt.

Wycieczkę zorganizowaliśmy w kwietniu, w długi weekend świąteczny, dlatego były problemy z zaklepaniem miejsca na łodzi. W sezonie (latem) odbywa się więcej niż jeden rejs, jednak zalecane jest wcześniejsze zarezerwowanie (nam się udało 2 dni przed). Koszt wycieczki z oprowadzaniem po wyspie przez przewodnika i drobnym lunchem na łódce to 185 NZD za osobę. Dostępne są też inne opcje, zwłaszcza latem, takie jak spotkania z pingwinami, delfinami, czy nurkowanie.

Wyjazd rano ok. godziny 9:00 - 10:00. Krótkie formalności wraz z podpisaniem "cyrografu", że jakby wulkan zechciał wybuchnąć niespodziewanie, to nie będzie się żądać zwrotu kosztów. Nieudane lądowanie ze względu na pogodę jest jednak refundowane.

Podróż łodzią (bardzo przyjemną) jest dość wyboista. Jako że płynie się praktycznie po otwartym morzu warto zaopatrzyć się w jakiś Aviomarin. Torebki na chorobę morską załoga rozdaje każdemu dość wcześnie. Po drodze można wysłuchać komentarzy pilota nt. mijanych mniejszych skałek i wysepek. W pobliżu samej wyspy napotyka się często sforę różnych gatunków delfinów, które lubią się ścigać i popisywać przed widownią na łodzi. Można liczyć wtedy na zboczenie z kursu i podziwiać te niezwykłe stworzenia w ruchu.

Przy lądowaniu każdy zostaje wyposażony w maskę gazową oraz plastikowy hełm. Maska przydatna, bo siarkowe kwaśne opary mogą podrażniać drogi oddechowe. Hełmy to tylko tak na pocieszenie, bo jak nasz przewodnik przyznał, jak wybuchnie, to takie hełmy niewiele pomogą. Na szczęście nie wybuchło.

Wycieczkę zaczęliśmy od spaceru wzdłuż szarych i żółtych skał. Z otworów w skałach unosiły się szaro-białe opary. Zapachy były dość odurzające, więc szybko skorzystaliśmy z kosmicznych masek. Jako że pogoda była akurat pochmurno-deszczowa dymiące skały w dziwnych kolorach wyglądały dość przejmująco. Kolejne punkty programu to kwaśne jezioro o zielonkawym odcieniu, skoki przez kwaśny strumyk, więcej skał i więcej kolorów. Na koniec obrazu grozy dopełniło zwiedzanie pordzewiałych pozostałości fabryki, którą wzniesiono tutaj kilkadziesiąt lat temu w celu wydobywania i obróbki siarki z wyspy. Jak już wspomniałam, przedsięwzięcie to mimo kilku podejść zakończyło się śmiercią pracowników i zamknięciem zakładu. Kwaśne deszcze i opary na wyspie przyśpieszyły bardzo korozję wszelkich metalowych części i urządzeń, dzięki czemu wyglądają na niesamowicie stare. Raj dla fotografów, którzy mają ochotę na coś innego niż śliczne zielone krajobrazy z pozostałych rejonów Nowej Zelandii.

Po powrocie na łódź opłynęliśmy jeszcze wyspę, by zobaczyć niedostępne jej części gdzie zadomowiły się chronione gatunki ptaków.
Powrót do Whakatane to kolejne 1,5 godziny, co dało w sumie około 6 - 7 godzinną wycieczkę.

Wybralibyśmy się tam chętnie jeszcze raz, tym razem w słoneczny dzień, by móc porównać klimat tego miejsca przy innym świetle.

------------------------------------

Galeria zdjęć z tej wyprawy: http://www.naszanowazelandia.pl/galeriazdjec/68/125/

------------------------------------


Słowa kluczowe dot. tej treści:
white island wulkan delfiny

Komentarze

Dodaj komentarz
  1. Brak zdjęcia
    Anomin 2013-03-12 o 10:57

    Byłem tam niedawno. Ciekawe miejsce, z tym, że przy dużej fali nie można zejść ze stateczku na wyspę. Odbywa się to bowiem pośrednio - stateczek podpływa ok. 100 metrów do wyspy a potem trzeba się przesiąść na ponton. Ponton podpływa do dość prymitywnego pomostu. Przy sporej fali nie jest to ani miłe, ani bezpieczne. Za to wrażenia na wyspie - fascynujące. Oglądaliśmy dość silną erupcję, przewodnik twierdził, że największą od kilku miesięcy. Z wulkanu wydobywa się nie gorąca lawa, lecz coś w rodzaju gorącego błota. Ale i tak wrażenie jest ogromne.
    Jeśli ktoś ma sporo kasy niech skorzysta z przelotu helikopterem - to kosztuje kilkaset dolarów, ale trwa znacznie krócej i można całą wyspę zobaczyć z lotu ptaka.
    Co do fabryki, czy przetwórni siarki na wyspie - to pracowników zaskoczył wybuch i wszyscy zginęli. Uratował się tylko pies, który wszedł na skały.

  2. Redakcja 2010-05-27 o 09:58

    Bardzo fajna relacja, miło się czyta :)

Dodaj komentarz

Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.