Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Relacje | BAY OF ISLANDS - część III
BAY OF ISLANDS - część III
fot. * merino
Zatoka delfinów.
Od momentu opuszczenia Auckland każda nazwa miejscowości na tablicy drogowej przypomina o tym kto pierwszy osiedlił się na tych wyspach.
Zatoka wysp bardzo mocno związana jest z dziejami Nowej Zelandii. Znajdująca się w tym rejonie miejscowość Waitangi jest miejscem narodzin kontrowersyjnego traktatu (1840 r.), który rzekomo miał zabezpieczać interesy Maorysów i regulować podejrzaną wyprzedaż ziem a w istocie oznaczał początek kolonizacji Brytyjczyków. Nie widziałam historycznych wiosek: Russell i Kerikeri, nie widziałam też Domu Traktatowego. Moim celem podobnie jak większości turystów była błękitno-turkusowa zatoka a na niej rozrzucanych blisko 150 wysp. Bazą wypadową była Paihia (ok. 250 km od Auckland). Mój rejs po zatoce trwał około 6 godzin. Trasa prowadziła szlakiem, którym kiedyś zbierano śmietanę od okolicznych farmerów a dzisiaj historycznym cream trip dostarcza się pocztę i zaopatrzenie na wyspy. Katamarany zabierają turystów z Paihia lub Russell a potem kierują się w stronę rozległych skał wulkanicznych BLACK ROCKS, następnie na drugą co do wielkości wyspę w zatoce MOTUROA i dalej na MARSDEN CROSS gdzie w 1814 r. Samuel Marsden wygłosił pierwsze w Nowej Zelandii kazanie chrześcijańskie. Żeglując po zatoce widziałam dzikie niezamieszkałe wyspy objęte ochroną rezerwatową, wyspy prywatne, wyspy z pięknymi piaszczystymi plażami. W programie rejsu przewidziano również zejście na jedną z nich, można było pospacerować lub popływać u jej wybrzeży.
Bay of Islands znane jest z możliwości pływania z delfinami w ich naturalnym środowisku. Widziałam pokaźne stado ale były to delfiny płynące i o igraszkach z nimi w wodzie nie było mowy. Czuję niedosyt. Na otarcie łez była okazja spróbować doznań na boom netting. Cała zabawa polega na tym, że wskakuje się do lodowatej wody w strojach kąpielowych, chwyta się rękoma za siatkę, która jest umocowana przy burcie katamaranu a ktoś kto siedzi za sterami uruchamia wszystkie silniki i rusza z impetem to do przodu to na wstecznym, to kręci się w kółko, takie SPA w oceanie przy 10 węzłach, staniki zrywa a męskie bokserki lądują do kostek.
Na koniec pocztówkowa Hole in the Rock na wyspie Motukokako (naturalna brama skalna, przez którą się przepływa) i CAPE BRETT z latarnią. Od 1910 r. człowiek odpowiadał za sygnalizację świetlną i dopiero w 1978 r. została zautomatyzowana. Latarnik odbierający przesyłkę z naszego katamaranu zapytany przez kapitana czy nie czuje się na przylądku samotny odpowiedział „ogromnie dużo ludzi w mieście jest samotnych, nie ma znaczenia gdzie się mieszka”. Jak mu nie przyznać racji.
Bay of Islands warto zobaczyć, zdjęcia nie oddają uroku tego miejsca.
Komentarze
Dodaj komentarzDodaj komentarz
Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.