Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Artykuły | Nowa Zelandia Turystyka | 700 zł opłaty za wjazd do Nowej Zelandii? Co nas czeka po pandemii?
700 zł opłaty za wjazd do Nowej Zelandii? Co nas czeka po pandemii?
fot. * Redakcja
W Nowej Zelandii trwa debata nad przyszłością masowej turystyki do tego kraju. Pojawiają się niepokojące głosy, że podróże lotnicze szczególnie te dalekie powinny być przywilejem a nie prawem jak to postrzegają obecnie podróżni. A przecież podróż lotnicza to nasze prawo do przemieszczania i ma się nijak do opłaty wjazdowej do któregokolwiek kraju. Uważa się również, że bilety lotnicze na wyspy są zbyt tanie i trzeba podnieść ceny aby odstraszyć niechcianych turystów. Czy bogaci będą lepsi? Czy to kwestia wychowania i edukacji?
Takich właśnie słów użył podczas wywiadu dla Newsroom.co.nz główny doradca ds. Środowiska Air New Zealand, Sir Jonathon Porritt: "Thoughtless, heedless” tourism has driven the irresponsible use of air travel, he says, leading many to believe it’s a right rather than a privilege” czyli, że bezmyślna i nieostrożna turystyka (czyt. bezmyślni i nieostrożni turyści doprowadziła do nieodpowiedzialnego korzystania z podróży lotniczych i oraz przekonania, iż latanie to ich prawo a nie przywilej.
Podziwiam osoby, które potrafią tak prowadzić konwersację, aby z winnego zrobić ofiarę a z ofiary winnego. Winą za korzystanie z ogólnodostępnych połączeń lotniczych nie obarcza się linii lotniczych i aliansów, które z chęci generowania coraz to większych zysków rozbudowują siatkę połączeń kosztem środowiska, lecz turystów. Można z jego wypowiedzi wnioskować, że lekkomyślni turyści wymuszają na liniach lotniczych coraz to nowe połączenia, niższe ceny, ciaśniejsze samoloty, płatne usługi, dłuższe trasy. To jak dysputa o plastiku. Wmawia nam się, że to nasza wina, konsumentów, że producenci bez opamiętania pakują wszystko w plastikową folię, a wystarczyłoby odgórne rozporządzenie zakazu sprzedaży produktów opakowanych plastikiem i użycie alternatywnych, ekologicznych opakowań dostępnych na rynku. Wyszłoby wszystkim na zdrowie, ale czy o to w tym chodzi? Czy można takie wymogi narzucić na producentów lub usługodawców? To trudne więc atakujmy konsumentów jak to czynią inne branże. W przypadku linii lotniczych nie można nakazać ograniczenia siatki połączeń lub ilości samolotów na danej trasie, gdyż to jeden z elementów, którymi linie ze sobą konkurują. Wystarczy powiedzieć prosto z mostu bez kluczenia opłotkami, że należy wprowadzić opłatę za wjazd do Nowej Zelandii, gdyż tego wymaga środowisko zarówno naturalne jak i społeczne. Mam wrażenie, że ktoś chce ładnie rozegrać wizerunkowo wprowadzenie najzwyklejszej w świecie opłaty. Co więcej, rozsądni turyści a takich jest większość uznają ją za wartościową o ile zostanie przeznaczona na zachowanie piękna Nowej Zelandii oraz wsparcia lokalnych społeczności, które odczuwają dolegliwości związane z masową turystyką. Utrzymanie naturalnego piękna jest kosztowne i nikomu tego tłumaczyć nie trzeba. W wielu krajach są podobne opłaty i nikt się im nie dziwi. I tu temat można by było zakończyć, gdyby nie sformułowanie, którym posłużył się mówca - “przywilej podróży lotniczych.”
To nie proponowana opłata zabolała mnie najbardziej, gdyż jestem pewien, że przeznaczona byłaby na słuszny cel i nie mam nic przeciwko jej wprowadzeniu. Ponad to nawet jeśli byłaby w wysokości wskazanej w wywiadach, czyli nawet 155USD dla osoby podróżującej z Europy do Nowej Zelandii to jest to kropla w morzy wydatków jakie przychodzi nam ponosić podczas organizacji podróży do kraju długiej, białej chmury. Jednak kategorycznie nie zgadzam się na formułowanie niedorzecznych zasad nowego, pokowidowego ładu, który zastępuje podstawowe prawa przywilejami z nadania a takim prawem jest chociażby prawo do swobody przemieszczania się ogólnodostępnymi liniami lotniczymi. Zastanawia mnie co Sir Jonathon Porritt poza podróżami lotniczymi w nowym ładzie pokowidowym chciałby uznać za przywilej a co za prawo człowieka. Chciałbym mu przypomnieć, że przywileje się otrzymuje z nadania osoby o wyższym statusie społecznym. W dobrym tonie byłoby przyznanie ich za szczytne dokonania względem nadającego, jego rodu lub społeczności a opłaty w tym wjazdowe po prostu się opłaca w kasie. Inną kwestią jest to czy przywilej ten nie będzie ewoluował. Dziś uprzywilejowani będą Ci, którzy wrzucą grosz do skarbony, jutro uprzywilejowane zostaną osoby o wybranym statusie społecznym a pojutrze? Może uprzywilejowani będą ludzie z klucza partyjnego lub o określonym światopoglądzie? Pocieszające jest to, że był to jedyny artykuł na jaki trafiłem w którym użył tego niefortunnego sformułowania - "przywilej podróży lotniczych". Należałoby uświadomić sobie również, iż wypowiedź ta może być ziarnem ogólnoświatowego trendu lub celowo została użyta jako pierwiosnek czyniący nową, lepszą dla wybranych wiosnę. Czy ktoś szykuje nam ograniczenie prawa do podróżowania po świecie w skali globalnej a nie tylko podróży do Nowej Zelandii? Osoby wpływowe nader często szukają inspiracji w wypowiedziach kolegów po fachu nawet z tak odległych zakątków jak Nowa Zelandia. Nie przekonają mnie opinie, że w Nowej Zelandii słowo “privilege” czyli przywilej używane jest potocznie i wcale nie ma tak silnego wydźwięku jak mi się zdaje. To co zwykli ludzie mówią na co dzień ma się nijak do oficjalnych wypowiedzi osób na wysokich stanowiskach, decyzyjnych, władnych zmieniać nasze prawa w tym podstawowe prawo do swobodnego przemieszczania się. Takie stwierdzenia są niedorzeczne i nie na miejscu. Chyba, że szykuje się coś gorszego niż sama epidemia. I tu stawiam kropkę. Poniższe akapity można potraktować jako garść informacji uzupełniających.
Liczby. Opłaty miałyby być dodawane do ceny biletów lotniczych i miałyby sięgać od 25USD dla najtańszych miejsc z Australii po 155USD za loty z Europy. W 2019 roku do Nowej Zelandii przybyło 3,8 mln turystów. Szacuje się, że nowa opłata wjazdowa przyniosłaby ponad 400 mln USD rocznie temu niespełna pięciomilionowemu krajowi.
Jakkolwiek byśmy nie rozpatrywali kwestii "przywileju" to kwestia ochrony środowiska i zagrożeń społecznych związanych z masową turystyką do Nowej Zelandii jest niezmiernie istotna. W zdecydowanie obszerniejszym wywiadzie dla thespinoff.co.nz parlamentarzysta Simon Upton (jego sugestiami kierował się Sir Jonathon Porritta) przedstawił swoje obawy a nawet osobiste doświadczenie dotyczące dewastacji przyrody spowodowane masową turystyką oraz naświetlił kłopoty społeczne z jakimi spotykają się mieszkańcy. Z wpływem masowej turystyki na środowisko naturalne tego kraju spotkałem się osobiście już podczas mojej pierwszej podróży do Nowej Zelandii w 2006 roku. Z rozmów z mieszkańcami wynikało, że przestali oni tolerować dzikie miejsca noclegowe właśnie z powodu braku szacunku turystów do otoczenia, w którym się znaleźli. Tam, gdzie wcześniej można było spokojnie zatrzymać się na poboczu na nocleg trafiałem na tabliczki "No camping" a za nieprzestrzeganie tego zakazu sypały się mandaty. Udogodnienie, które było czymś rewelacyjnym dla turystów zostało im odebrane przez ich niechlujstwo i brak wyobraźni. Dodatkową kwestię, której nie poruszył Pan Upton w swoim raporcie naświetla profesor Michael Lueck z Auckland University of Technology. Jest nią turystyka morska a dokładniej wielkie statki wycieczkowe przybywające do portów Nowej Zelandii. Zdaniem profesora należy ograniczyć ich ilość oraz wielkość, ponieważ ten rodzaj turystyki jest szczególnie uciążliwy dla społeczności lokalnej i środowiska naturalnego.
Dyskusja nad tym jak ma wyglądać nowozelandzka turystyka dopiero nabiera rumieńców. Należy się jednak spodziewać, że nie będzie taniej i nie będzie bardziej masowo. Świadectwem tego są słowa nowego Ministra Finansów w rządzie Nowej Zelandii, który chciałby, aby ofertę turystyczną skierować do zasobniejszej klienteli a Nową Zelandię starać się uczynić destynacją bardziej “aspirującą”. Nie ma w tym nic złego, jeśli miałoby to powstrzymać degradację nie tylko środowiska naturalnego, ale i życia mieszkańców, którzy na obcowanie z turystami są skazani. Turyści podróżujący do Nowej Zelandii dołożą się do tego planu bez znaczenia czy są za czy przeciw a zdecydowana większość nawet nie będzie świadoma powodów podwyżki cen biletów czy świadczeń na miejscu. Nie można jednak pozwolić, aby w nowym ładzie odbierano nam prawa i zastępowano je przywilejami, bo przywileje są dla wybranych a turystyka w tym lotnicza jest dla każdego wg zasobności portfela.
Komentarze
Dodaj komentarzDodaj komentarz
Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.